W wieczór przed dzisiejszym dniem Wszystkich Świętych, w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Irlandii i Wielkiej Brytanii, bardzo hucznie obchodzi się Halloween. Halloween, jak cała popkultura amerykańska, dotarło również do Polski, gdzie staje się coraz popularniejsze - dość powiedzieć, że nawet we Wrocławiu na kilku ulicach został zatrzymany ruch, aby poprzebierane dzieci wraz z rodzicami mogły bezpiecznie maszerować krzycząc "Zje-my was! Zje-my was!". Wielu jest przeciwników adaptowania zachodnich tradycji w naszym kraju, ja jednak uważam, że każdy powód aby się spotkać z przyjaciółmi - Andrzejki, Mikołajki czy właśnie Halloween - jest dobry. Dlatego też wraz ze znajomymi zapożyczyliśmy sobie conieco z tego święta i postanowiliśmy ugotować zupę dyniową, postawić na parapecie dyniowy lampion, a to wszystko połączyć z naszą "nową tradycją" - comiesięcznymi spotkaniami przy sushi i białym winie.
Do pomieszanej pod względem stylów kolacji wybraliśmy trzy, różne pod względem pochodzenia i charakteru, wina. Pierwszym z nich jest Gewurztraminer (ok 27 zł), od producenta którego Cabernet Sauvignon miałem okazję pić dwa tygodnie temu. Jako druga na stół trafiła butelka, którą otrzymałem jako prezent z podróży do Budapesztu - Huba Szeremley Badacsony Szürkebarát 2010 (ok 7 euro). Trzecią była Isla Negra Sauvignon Blanc/Semillon (ok. 22 zł) kupiona w pobliskich delikatesach. Podaję tylko orientacyjne ceny win, bo żadnego z nich nie nabyłem osobiście.
Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej na temat węgierskiego wina, które szczególnie mnie zainteresowało, poszperałem w Internecie i znalazłem informację, że Szürkebarát ("Szary mnich") to, ni mniej ni więcej, Pinot Gris w węgierskim wydaniu. Szczep ten został sprowadzony do Badacsony z Francji w 1375 roku przez mnichów cystersów. Od tego czasu jest uprawiany na terenach położonych przy jeziorze Balaton.
Ciężko mi opisać te wina niezależnie od siebie nawzajem. Dlatego, mimo że mają ze sobą niewiele wspólnego - różne kraje, szczepy - pozwolę sobie dokonać porównania. Gewurztraminer Cono Sur 2012 zdecydowanie przypadł mi do gustu. Nos bardzo aromatyczny, wyraźne zapachy kwiatowe i owoców lychee. W smaku świeży, słodki (pomimo, że jest to wino wytrawne) i bardzo owocowy. Szürkebarát był w porównaniu do traminera mniej aromatyczny. W ustach dobrze zrównoważony, o mniej wyraźnym owocu i większej kwasowości, bardzo dobrze pasował do surowej ryby. Najsłabszym winem z tych trzech okazało się Isla Negra - miało bardzo nieprzyjemny, przypominający zapach gumowego węża aromat. Przy mocniejszym zakręceniu kieliszkiem na wierzch wydobywały się przyjemniejsze nuty owoców - szczególnie ananasa. Potem już było lepiej - w smaku poprawne, nienajgorzej zbalansowane, o delikatnym, niezbyt wybijającym się owocu - od biedy mogłoby służyć jako wino stołowe.
Zdaje się, że zaczęliśmy od najlepszego, na najgorszym skończyliśmy, ale wieczór zaliczymy do udanych - w końcu często nad tym co pijemy, górę bierze raczej kto nam przy tym towarzyszy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz