Niezbyt często mam okazję napić się tradycyjnego grzańca. Właściwie zdarza mi się to jedynie kilka razy w roku, najczęściej podczas zimowych wieczorów spędzanych ze znajomymi czy w ferie, po całym dniu na stoku. Właściwie to dobrze - w ten sposób kubek gorącego wina ma w sobie coś magicznego. Pomimo, że zazwyczaj jest to napój prosty i tani, to dobrze przyprawiony cynamonem, goździkami i miodem z dużą ilością pomarańczy, przywodzi mi na myśl przedświąteczną atmosferę, gdy po całym domu rozchodzi się zapach pierników i ciast. Szczęśliwie w ten weekend miałem okazję spróbować tego specjału dwa razy.
W piątek trafiła się szansa, aby wprowadzić odrobinę świątecznego klimatu - andrzejki. Jako że tego dnia obchodzę imieniny, postanowiliśmy z Martą przygotować dla naszych przyjaciół właśnie grzane wino. Za podstawę posłużyły kupione w Realu 3 butelki wina stołowego. Wspólnymi siłami udało nam się odpowiednio je doprawić i wyszło znakomicie. Wielu się zgodzi z opinią, że osobiście przygotowany grzaniec smakuje o wiele lepiej aniżeli gotowy, który jedynie wystarczy podgrzać. Drugi, oprócz wrażeń zapachowych i smakowych często gwarantuje uporczywe uczucie palenia w przełyku.
![]() |
jarmarkbozonarodzeniowy.com |

Może najbardziej udaną propozycją będzie kompromis: domowy grzaniec w jarmarkowym kubku. Taka pamiątka z Wrocławia na pewno umili Wam czekanie na pierwszy śnieg...
Andrzeju! Sprzedałbyś może przepis na dobrego grzańca, bo taaaaaakiej ochoty mi narobiłeś tym postem... Będę bardzo wdzięczna :)
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc nie mam żadnego konkretnego, jeśli chodzi o ilości, przepisu - robię "na oko". Wszystkie składniki - miód (ok. 1-2 łyżek), goździki (kilka), wino czerwone wytrawne (zazwyczaj biorę jakieś najprostsze czerwone - gotowych odradzam), pomarańcze (wedle upodobań 1-2 pomarańcze) wkładam do garnka, ogrzewam przez kilkanaście minut nie gotując. Pod koniec dosypuję cynamonu, ewentualnie miodu jeśli wydaje mi się za mało słodkie i gotowe.
UsuńDziękuję pięknie :) - Wyszło wyśmienicie!
Usuń