niedziela, 2 grudnia 2012

Zimno? Ogrzej się!

Niezbyt często mam okazję napić się tradycyjnego grzańca. Właściwie zdarza mi się to jedynie kilka razy w roku, najczęściej podczas zimowych wieczorów spędzanych ze znajomymi czy w ferie, po całym dniu na stoku. Właściwie to dobrze - w ten sposób kubek gorącego wina ma w sobie coś magicznego. Pomimo, że zazwyczaj jest to napój prosty i tani, to dobrze przyprawiony cynamonem, goździkami i miodem z dużą ilością pomarańczy, przywodzi mi na myśl przedświąteczną atmosferę, gdy po całym domu rozchodzi się zapach pierników i ciast. Szczęśliwie w ten weekend miałem okazję spróbować tego specjału dwa razy.

W piątek trafiła się szansa, aby wprowadzić odrobinę świątecznego klimatu - andrzejki. Jako że tego dnia obchodzę imieniny, postanowiliśmy z Martą przygotować dla naszych przyjaciół właśnie grzane wino. Za podstawę posłużyły kupione w Realu 3 butelki wina stołowego. Wspólnymi siłami udało nam się odpowiednio je doprawić i wyszło znakomicie. Wielu się zgodzi z opinią, że osobiście przygotowany grzaniec smakuje o wiele lepiej aniżeli gotowy, który jedynie wystarczy podgrzać. Drugi, oprócz wrażeń zapachowych i smakowych często gwarantuje uporczywe uczucie palenia w przełyku.

jarmarkbozonarodzeniowy.com
Kolejną okazją do degustacji był sobotni wypad na wrocławski rynek, gdzie co roku od 23 listopada do 23 grudnia trwa jarmark bożonarodzeniowy. Przez ten miesiąc miejsce schowanych parę tygodni wcześniej ogródków piwnych zajmują budki ze słodyczami, pamiątkami i ozdobami. Atrakcją nie tylko dla dzieci jest bajkowy lasek, koncerty mikołajkowe, pokazy rzeźbienia w lodzie i wiele innych. Ponadto w kilku miejscach rynku rozmieszczone są ogródki, w których oprócz zjedzenia grillowanej kiełbasy czy karkówki można się napić gorącej herbaty, czekolady czy właśnie grzańca ze specjalnie zaprojektowanych kubków. Niestety ciężko określić którykolwiek z tych napojów mianem smacznego - wino było nadmiernie podkręcone gotową przyprawą do grzańca, a gorąca czekolada, którą ratowałem się przed zgagą smakowała, delikatnie mówiąc, średnio. 

Może najbardziej udaną propozycją będzie kompromis: domowy grzaniec w jarmarkowym kubku. Taka pamiątka z Wrocławia na pewno umili Wam czekanie na pierwszy śnieg...

3 komentarze:

  1. Andrzeju! Sprzedałbyś może przepis na dobrego grzańca, bo taaaaaakiej ochoty mi narobiłeś tym postem... Będę bardzo wdzięczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc nie mam żadnego konkretnego, jeśli chodzi o ilości, przepisu - robię "na oko". Wszystkie składniki - miód (ok. 1-2 łyżek), goździki (kilka), wino czerwone wytrawne (zazwyczaj biorę jakieś najprostsze czerwone - gotowych odradzam), pomarańcze (wedle upodobań 1-2 pomarańcze) wkładam do garnka, ogrzewam przez kilkanaście minut nie gotując. Pod koniec dosypuję cynamonu, ewentualnie miodu jeśli wydaje mi się za mało słodkie i gotowe.

      Usuń
    2. Dziękuję pięknie :) - Wyszło wyśmienicie!

      Usuń